25 maja 2009

Polar, tak po prostu?

Dobrych parę lat temu można mnie było zobaczyć w koszuli flanelowej, swetrze albo jakiś maskujących ciuchach robionych dla wojska. Pamiętam mój zachwyt, w jaki wpadłem ubierając zamiast swetra polar.

Prawdopodobnie powiedziałem sobie, ze nigdy więcej nie założę nic innego.

To samo powiedziałem zmieniając polar na softshell, softshell na wiatrówkę i kurtkę z primaloftem...

Ale zgodnie z powiedzeniem „nigdy nie mów nigdy” odkryłem polar na nowo.

Zaczęło się od tego, że jak zwykle nie wiedziałem, co chcę dostać na urodziny. Z uwagi na miejsce w którym pracuję, wypada jednak nosić odzież ałtdorową, a jako, że urodziny mam zimą wpadłem na pomysł dostania czegoś ciepłego, ałtodorwego ale do stosowania na codzień.

Tym sposobem stałem się posiadaczem lekkiej kurtki polarowej w przyjemnym kolorze mielonej papryki.

Sama kurtka nie ma w sobie nic specjalnego - dwa rękawy, dwie kieszenie...

Inny jest za to materiał - misiaty od spodu, z zewnątrz o splocie przypominającym odrobinę, softszel. Taka konstrukcja sprawia, że przy niższej wadze kurtka jest ciut cieplejsza -odpowiada termiką polartecowi 200.

Druga sprawa związana z materiałem, to fakt, że powstał w fabryce Teijin - ten zakład zajmuje się recyklingiem poliestru - zbierają np. kombinezony i rękawice robocze i przerabiają je na przędzę poliestrową, z której następnie można stworzyć odzież termoaktywną.

Nie byłoby nic w tym specjalnie szczególnego, gdyby nie to, że ich produkty docelowo mają do nich wrócić i zostać ponownie przetworzone - kółko się zamyka.

Z takiego obrotu rzeczy korzysta już parę firm na świecie, kupując materiału z Teijin i uczestnicząc w programie ECO-CIRCLE Jak go już zachodzę, to wyślą go do Japonii, żeby przerobili na nowy :)

Ale nie o tym miałem pisać.

W dobie hajtek, mega, hiper, duper materiałów, które mają zastąpić wszystko i tylko kawy nie parzą, okazało się, że na niedzielny spacer w okolicznych pagórkach idealnie nadaje się zwykły polar - normalnie SZOK!

Oczywiście nie poszło tak łatwo od razu, na początek, metodą małych kroków musiałem oswoić się z tym dziwnym uczuciem odstawienia od najnowszych technologii. Na pierwszy raz zabrałem ze sobą kurtkę z primaloftu - na postoje w trudnych warunkach Beskidu Wyspowego.

Jak już się przekonałem, że nie jest to konieczne, to wyrzuciłem z plecaka również kurtkę przeciwdeszczową - w końcu na jeden dzień synoptycy potrafią ułożyć realną prognozę pogody.

Skończyło się na koszulce z krótkim rękawem, polarze i wiatrówce w kieszeni plecaka - bo co, jak co, ale polar jest przewiewny.

Czy noszenie polarów to już outdoorowe retro?

1 komentarz: