Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czepianie się. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czepianie się. Pokaż wszystkie posty

1 grudnia 2010

Zima znów zaskoczyła...

Patrząc się na to, co dzieje się właśnie na ulicy, zastanawiam się czy nie lepiej będzie niedługo zainwestować w psi zaprzęg.
Jak za każdym razem zima będzie zaskakiwać drogowców tak znienacka (zaczęło delikatnie prószyć wczesnym popołudniem), to czeka nas paraliż komunikacyjny.
Tramwaje stały przez ponad pół godziny, blokując częściowo ulicę, bo zamarzła zwrotnica.

Rano ten chodnik był czarny, teraz jest ok 5cm ubitego śniegu.

Natchnienie sprzętowe: dobrze skrojony kaptur w kurtce jest wart połowę jej wartości.

23 listopada 2010

Marmot Life, Berghaus Magazine...

Czyżby rodziłą się nam nowa, świecka tradycja?

W moje ręce wpadł w zeszłym tygodniu pierwszy numer magazynu "Marmot Life", w międzyczasie dostałem zapowiedź, że lada moment przyślą "Berghaus Magazine". Oba pisma są absolutnie sponsorowane i wydawane (w formie papierowej!) przez marki widniejące w ich tytułach.



Marmot Life
to ładnie wydane czasopismo, na błyszczącym papierze, ze sztywniejszą okładką.
Wszystkie 100 stron jest w kolorze.

W środku znajdziemy artykuły związane z wyprawami osób sponsorowanych przez Mamrota, wywiady z nimi, m.in. Stefan Glowacz i Piotr Pustelnik, masę rewelacyjnych zdjęć i dziewięcio stronicową, zimową galerię z dyskretnym opisem, jakie produkty widać na zdjęciu ;)
Ponadto znalazły się tu najciekawsze (zdaniem firmy) produkty z kolekcji zimowej oraz zapowiedź tego, co pojawi się na wiosnę 2011, parę reklam sprzętu narciarskiego, producentów tkanin etc.


Pismo ogólnie jest dość ciekawe, jednak zaskakuje mnie trochę idea jego powstania.
Zrozumiałe są dla mnie artykuły sponsorowane i reklamy w periodykach o większym zasięgu (pisma raczej się w kioskach nie dostanie), wydawanie katalogów, ale wysokobudżetowy magazyn?

Może to zapowiedź powrotu do namacalnej reklamy i częściowy odwrót od internetu?

Nieznane są ścieżki adeptów marketingu, może zafoliuję pierwszy numer, bo za 50 lat będzie wart tyle, co pierwszy numer komiksu z Supermanem ;)

13 października 2010

Oddychalność membran - wyścig zbrojeń.

Od około tygodnia świat obiega informacja o tym, że Gore Inc. wypuszcza najlepiej oddychającą membranę Gore-Tex w historii - Gore-Tex Active Shell.

Jako zagorzały wielbiciel eVentu (choć ostatnio miałem chrapkę na dwa modele z Paclite Shell) zacząłem się zastanawiać na ile nowe wcielenie Gore będzie rewolucją w temacie oddychania.
Pozwolę sobie napisać sceptyczną analizę, a wnioski pozostawiam Wam.

eVent i Gore-Tex to membrany o tym samym składzie chemicznym, różniące się wykończeniem fizycznym.

Obie zbudowane są z rozciągniętego politetrafluoroetylenu (ePTFE) i są membranami porowatymi o bardzo wysokiej oddychalności i wodoodporności - otwarte pory membrany są mniejsze niż kropla wody, a większe niż cząsteczka pary wodnej.
Różnica pomiędzy nimi wynika z tego, że podczas używania butów czy odzieży z taką membraną, pory membrany zatykają się brudem i tłuszczem, którego nie sposób wyeliminować inaczej niż wieszając kurtkę w szafie ;)
Zabrudzenia wewnątrz porów powodują to, że kurtka zasysa wodę z zewnątrz, poprzez podsiąkanie, co często jest mylone z przemakaniem kurtki.

Tajemnicą poliszynela jest to, że Gore zabezpieczyło membranę przed zabrudzeniem dodając cieniutki warstwę poliuretanu, przez co pot musi się najpierw skroplić, żeby został przetransportowany przez membranę.
eVent jedynie zmniejszył prześwit porów, dzięki czemu pot jest wyrzucany na zewnątrz już w formie pary, jednak problem zaczopowania się porów membrany nie został wyeliminowany w 100%.
Niestety żadna z firm nie podaje dokładnych informacji na temat tego w jaki sposób wykańczane są ich membrany.

Taki stan rzeczy powoduje, że większość użytkowników uznaje eVent za lepiej oddychająca membranę niż Gore. Osobiście wydaje mi się, że jest to bardziej kwestia tego, że Gore zaczyna "oddychać" później - czeka na skroplenie się potu, eVent wywala go ad hoc.

Co więc będzie przełomem w nowym typie Gore?

gore active shellActive Shell według informacji prasowych, po pierwsze będzie laminowane tylko do bardzo cienkich tkanin zewnętrznych ~20den, po drugie sama membrana będzie cieńsza (może przez zrezygnowanie z warstwy PU, chociaż śmiem w to wątpić).
Polityka dotycząca wyrobów z nowego laminatu (tak, dobrze czytacie, chcąc coś z tego uszyć trzeba produkt skonsultować z producentem lamiantu, w ramach licencji ;) zakłada m.in. ograniczenie ilości szwów, klejenie ich najcieńszymi taśmami oraz zminimalizowanie miejsc z membraną na zakładkę (membrana na membranie).
Dopuszczalna, maksymalna waga wyrobu nie powinna przekroczyć 330g.

Produkty z Active Shell będą raczej kierowane do segmentu "ultra" - biegaczy, rowerzystów, napieraczy.
W segmencie "lekkim" dalej zostaje Paclite Shell - który dość dobrze znosi kontakt z plecakiem.
Pro i Performance Shell również nie ulegają zmianie.

Mamy więc:

produkt o obniżonej wadze, mniejszej wytrzymałości ale większej oddychalności od Paclite'a, który już i tak pojawiał się na nośnikach 20den. Deklarowana oddychalność RET Paclite <4, Active <3.

Produkt membranowy, kierowany do osób uprawiających sporty wysiłkowe, w których doskonale radzą sobie materiały bezmembranowe.

Laminat 3L o mniejszej wytrzymałości, a podwyższonej oddychalności w stosunku do innych z tej samej stajni, uzyskany przez zmniejszenie gramatury nośnika i rozsądne założenia projektowe.
Konkurencja już pokazała (bez wtrącania się w proces projektowy): lekki materiał 3L i konstrukcja eliminująca jakikolwiek zamek, waga 210g:

21 września 2010

Nie tylko ogry są jak cebula.

Czyli kolejne, długie rozważania na temat tego w co się ubrać w teren.
Nadchodzi jesień, dni robią się coraz krótsze a ranki i wieczory tchną chłodem i wilgocią.
Człowiek jest chyba jedynym zwierzęciem, które nie ma naturalnej ochrony przed niską temperaturą, więc musi zakładać na siebie odzież.

Przez wiele lat ubieraliśmy się "na cebulkę" - wiele warstw odzieży z jednej strony zatrzymuje większą ilość nagrzanego powietrza i pozwala na skuteczną regulację termiki (poprzez ściąganie lub zakładanie poszczególnych warstw), ale z drugiej strony często powoduje dyskomfort podczas ruchu oraz zwiększa konieczną ilość zabieranych rzeczy.

Rozwój technologii pozwolił na stworzenie materiałów lżejszych, nienasiąkliwych i o strukturze lepiej zatrzymującej ciepło, które przy okazji są w stanie odprowadzić pot na zewnątrz.
Taki stan rzeczy dał nadzieję na poprawienie komfortu noszenia odzieży, a przez to i komfortu użytkownika.

berghaus.comPrzekonywano nas do teorii opierającej się na trzech warstwach: bieliźnie termoaktywnej, polarze i kurtce z membraną - teraz mówimy o tym "hardshell".
W Polsce najczęściej składał się z koszulki syntetycznej, polaru "200" i kurtki z membraną.
Taki układ miał zapewnić komfort w dość szerokim spektrum temperatur i warunków, jednak dość szybko okazało się, że nie jest to zestaw idealny.
Zewnętrzna warstwa membranowa nie jest w stanie odprowadzić zbyt dużej ilości wilgoci, co jest skutkiem ubocznym zastosowania membrany, a warstwa termiczna podczas intensywnego wysiłku doprowadza do przegrzania, a podczas postoju nie zapewnia odpowiedniej izolacji. Polar jest odzieżą termoaktywną - do jej odpowiedniego działania potrzebny jest więc ruch.

Pojawiła się zatem kontr-koncepcja, która miała zniwelować problem związany z odprowadzaniem wilgoci i "zarządzaniem" temperaturą, oryginalnie nosiła miano "pile & pertex" i opierała się na odzieży noszonej przez Eskimosów. Została opracowana z myślą o zimie. Taki typ ubioru ograniczał ilość warstw do jednej, przez co zmniejszała się waga i objętość zabieranej odzieży, jak i poprawiał się komfort poruszania się w niej. Ten system został stworzony głównie na warunki zimowe.

Oba sposoby ochrony przed zimnem początkowo były przeznaczone dla wspinaczy (tych zimowych jak i wysokogórskich), jednak dość szybko zostały zaadaptowane przez turystów.
O ile w przypadku tych pierwszych, ograniczony zestaw odzieży na ciele ma jakieś uzasadnienie - w ścianie, na stanowisku czy będąc związanym liną ciężko jest się rozbierać czy ubierać (wyjątkiem jest kurtka stanowiskowa - belay jacket), a mniejsza ilość warstw oznacza większą swobodę ruchu, to przeciętny turysta idący po szlaku, nawet zimą, ma możliwość założenia bądź ściągnięcia dodatkowej warstwy, przez co może zapewnić sobie jeszcze większy komfort.
Ten dość prosty podział, wynikający z możliwości użycia odzieży, na wspinaczkową i turystyczną był kiedyś bardziej widoczny. Obecnie mam wrażenie, że został zatarty.

Producenci od dobrych paru lat proponują nam różnego typu produkty pod wspólną nazwą - softshell.
Najczęściej wyglądają tak, że od spodu posiadają cienką warstwę mechatego (mniej lub bardziej) polaru, a od zewnątrz mają gęsto tkaną, lekko elastyczną powierzchnię (co jest pomiędzy, to już inna historia). Tego typu materiały powstały początkowo dla narciarzy - zapobiegały przyklejaniu się śniegu (jak miało to miejsce w przypadku polaru) a jednocześnie były wygodniejsze od kurtki membranowej, która jest nieelastyczna i często sztywnieje na mrozie.
Właśnie przez to, że materiał nie krępuje ruchów i nadaje się na zimę, dość szybko zdobył popularność wśród wspinaczy. I tu historia się powtarza, ze środowiska wspinaczkowego, szybko przeszedł do turystycznego i zdobywa nowych zwolenników.

Wszystko by było w porządku, gdyby nie to, że i ten typ ubioru nie jest ideałem ;)
W założeniu, softshell jest rozwinięciem koncepcji pile&pertex, zakłada zmniejszenie ilości warstw, zwiększenie wygody podczas ruchu, ochronę przed wiatrem i śniegiem (nie przed deszczem).
Zasadniczo miał też mieć lepszą oddychalność, ale coraz częściej spotyka się softshelle z membraną, co akurat ten parametr sprowadza do poziomu hardshell'u.
Najczęstszym problemem związanym z softshellem jest fakt, że przemaka, więc uzupełnia się go lekką kurtką przeciwdeszczową. Drugi problem jest taki, że jest on dość "wąski" termicznie - latem bywa w nim za ciepło, zimą trzeba założyć coś pod spód.

To sprowadza nas do punktu wyjścia - ubioru "na cebulkę" - wiele warstw odzieży z jednej strony zatrzymuje większą ilość nagrzanego powietrza i pozwala na skuteczną regulację termiki (poprzez ściąganie lub zakładanie pojedynczych elementów), ale... nowe materiały są dużo lżejsze i wygodniejsze, nie krepują zbytnio ruchów i zajmują dużo mniej miejsca w plecaku.

Stosując odzież warstwowo można się szybko dostosować do zmiennych warunków, jakie zastaniemy na szlaku. Dwa cieńkie polary, zamiast jednego grubego, pozwalają na łatwą regulację temperatury.
Wiatrówka, chroni przed wychłodzeniem ale prawie nie ogranicza oddychalności, więc może być traktowana jako dodatkowa warstwa pod odzieżą membranową.
Lekka kurtka hardshell może być dzięki temu wykorzystywana jedynie podczas złej pogody, etc...

Taki system jest dużo bardziej elastyczny i pozwala na łatwe dostosowanie się do sytuacji.
Jednak wygląda na to, że porwani obietnicami mniejszej ilości warstw, większej swobody czy nieprawdopodobnej oddychalności, większość o nim zapomniała.
Ja sam stosunkowo niedawno sobie uzmysłowiłem zalety "cebulki", o których po prostu zapomniałem.
W szafie dalej mam dwa softshelle (stretch woven) i koszulę typu pile&pertex, których nadal używam - ale w warunkach przewidywalnych.
Mam klasyczny hardshell - używany również w konkretnych warunkach.
Tam gdzie spodziewam się wszystkiego - od marznącego deszczu, po palące słońce... zabieram kilogram cebuli :)

Do powyższych rozważań natchnęła mnie po części aura za oknem, ale nie tylko.
Przez przypadek znalazłem w sieci film opisujący sposób ubierania się na zimę i lato.
Film został stworzony przez NOLS (National Outdoor Leadership School), organizację z ponad 40 letnim doświadczeniem, założoną przez Paula Petzoldta.
NOLS nieco inaczej potraktowali temat warstw ubioru na zimę, uwagę zwraca wykorzystanie wiatrówki jako pełnoprawnej warstwy pośredniej oraz wyparcie warstwy polarowej przez lekką kurtkę/sweter syntetyczny.



Nie jestem wspinaczem, chodzę po szlakach starając się "nosić lekko", ale nie lubię marznąć ani się przegrzewać.
Jestem fanem nowych technologii, jednak uważam, że powinniśmy podchodzić do nich z rozsądkiem i nauczyć się z nich korzystać, zamiast ślepo wierzyć w zapewnienia wynalazców.
Da się zmniejszyć ilość warstw zakładanej odzieży, ale nie można wtedy liczyć na to, że będzie wtedy dobra na każde warunki.

5 czerwca 2010

CRKT Eat'N Tool

Czyli niezbędnik przetrwania taktycznego grillowca.

W obecnych czasach nie trudno się spotkać trudną sytuację walki o przetrwanie, z której odpowiednie narzędzia mogą nam pomóc wyjść bez szwanku (co najwyżej z zatruciem pokarmowym lub z zespołem związanym z zaburzeniem gospodarki elektrolitami w organizmie).

crkt eat'n tool

Wyobraźmy sobie taki oto scenariusz:

Długi weekend. Wraz z rodziną i przyjaciółmi podczas Wyprawy (pisane przez małe "w" jest zbyt mało dramatyczne) w dzicz, za miastem rozbijamy się pośrodku pola namiotowego, lub co gorsza, (pełna napięcia muzyka w tle) po środku głuszy terenu Ogródków Działkowych.

Najczęściej w takiej sytuacji mamy tylko to, co znajdziemy przy sobie bądź na wyposażeniu pojazdu, którym się wpakowaliśmy w te kłopoty.
Zgodnie z instrukcją Szurvivalu napisaną przez znakomite osobowości związane z CIA, SAS, CBA, CBŚ, CSI, TSA, WSK, PZL DKW, BMW oraz WV powinniśmy:

•po pierwsze - zachować spokój
•po drugie - zorientować się w sytuacji i sprawdzić łączność (to znaczy czy "jest pole" naszej sieci komórkowej)
•po trzecie - nie oddalać się od pojazdu (chyba, że jest on wyposażony w bardzo dobre nagłośnienie)
•po czwarte - zatroszczyć się o napoje odpowiednie do spożycia (chmielowe napoje izotoniczne są zdatne do picia dopiero poniżej pewnej temperatury)
•po piąte - zatroszczyć się o schronienie (ostre słońce może prowadzić do zaczerwienienia a nawet złuszczania się skóry, co wygląda nieestetycznie, zwłaszcza na skórze pokrytej tatuażem*)
•i w końcu - zatroszczyć się o przygotowanie jedzenia.

Najprawdopodobniej w bagażniku naszego pojazdu (lub pod siedzeniem kierowcy - w samochodach sportowych bądź tuningowanych) znajdziemy podstawowy zestaw przetrwania, w skład którego wchodzi m.in. składany grill, brykiet, zapałki i rozpałka.
Niestety często bywa tak, że zestaw jest niekompletny i brakuje w nim narzędzi do złożenia grilla oraz sztućców (póki co przepisy Kodeksu o ruchu drogowym nie nakładają na kierowce obowiązkowego wożenia pełnego zestawu grillowego - jednak chodzą słuchy, że ma się to niedługo zmienić).

I właśnie w takiej sytuacji ma szansę się sprawdzić nowy gadżet firmy Columbia River Knife and Tool - Eat'N Tool.

crkt eat'n tool vick gear

Jest to połączenie łyżki, widelca, otwieracza do butelek, śrubokrętu oraz trzech kluczy oczkowych (6, 8, 10 mm). Tool wyposażony jest ponadto w mini-karabinek (przez wtajemniczonych zwany karabińczykiem), który może służyć do bezpiecznego przypięcia narzędzia do kamizelki taktycznej, plecaka czy innej części oporządzenia.

Zastosowanie narzędzi wydaje się być oczywiste
- śrubokręt i klucze oczkowe pomagają złożyć zestaw grillowy
- otwieracz zapewnia dostęp do napojów
- komora zupna pozwala skutecznie nabrać sos lub spałaszować jakże pożywną sałatkę
- mikroząbki na końcu multitoola powiększają nasze szanse podczas zdobywania ostatniego kawałka grillowanych żeberek

Eat'N Tool stanowi doskonałe uzupełnienie jakiegoś taktycznego noża, który mamy w kieszeni/plecaku/na kamizelce i pozwala cieszyć się wygodnym i bezstresowym operowaniem grillowanych specjałów oraz powoduje wzrost zazdrości pośród innych uczestników Wyprawy, posługujących się plastikowymi widelcami i nożami.

Oczywiście powyżej wypisałem podstawowe i najbardziej oczywiste użycie poszczególnych elementów, inne są zależne od potrzeby i wyobraźni użytkownika.
Czasami bywa tak, że nasza Wyprawa okazuje się maksymalnie Extremalna i zamiast poruszać się pojazdem zmechanizowanym, do przemieszczania się używamy Rowerów (znam przypadek użycia Taktycznej Hulajnogi podczas warsztatów treningowych w sztuce grillowania na miasteczku studenckim). W takim przypadku klucze oczkowe w Eat'N Tool mogą okazać się niezastąpione.
Podczas nieoczekiwanego urlopu w Szwajcarii ząbki mogą pomóc w zjednywaniu sobie tubylców przy tradycyjnym kociołku z foundee.
Zimą, szeroka górna część chwytna, może posłużyć jako awaryjny skrobak do usunięcia lodu z ławki na placu zabaw.
Podczas rutynowego, niedzielnego patrolu w markecie, końcówka śrubokrętu możne posłużyć do rozcięcia zgrzewki napojów, z której chcemy pozyskać tylko jedną puszkę bądź butelkę.
Śrubokręt może się również przydać jako mini łomik do podważenia wieczka puszki z farbą żeby przekonać się czy aby na pewno producent nie pomylił nazwy, oznaczenia kodowego i naklejki z próbką koloru na opakowaniu.

Jak widzicie, CRKT Eat'N Tool ma nieskończenie wiele zastosowań i twierdzenie, że jest to tylko za krótki, niewygodny i przekombinowany gadżet, jest absolutnym nadużyciem.

CRKT Eat'N Tool ponadto dodaje +12 punktów do Taktyczności Na Co Dzień.

*żeby nie było - mam

1 grudnia 2009

Zima?

"Pani kierowniczko, ja to wszystko rozumie! Ja rozumie, że wam jest zimno! Ale jak jest zima to musi być zimno, tak? Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury!"

z filmu "Miś"

No właśnie - jest zima, ale nie jest zimno.
Nie jest to skutkiem używania odzieży termoaktywnej, kurtki z Primaloftu i picia gorącej herbaty.

Pogoda nas teoretycznie rozpieszcza - dziś w Krakowie było ponad 13°C ale wcale mnie to nie cieszy - tęsknię za trzaskającym mrozem, śniegiem po pas i dobrze zmrożonymi stokami w górach.

Wiadomo, że śnieg w mieście zawsze zamienia się w szarą breję, ale ten w górach jest niemal ikoną czystości.
Tylko, że ten śnieg musi tam być...

W niedzielę byłem w Tatrach i mam po prostu niedosyt warunków zimowych, zwłaszcza, że do kompletu wiał halny.

kurtka primaloft vick

9 sierpnia 2009

Bezsenność.

Ostatni tydzień upłynął mi szybko i z minimalną ilością snu.
Sporo jeździłem po południu Polski, kładłem się późno, wstawałem za wcześnie...
W planach miałem wyspać się w sobotę, by w niedzielę i poniedziałek być gdzieś w Tatrach.

Cóż, żeby wiele nie pisać, poniedziałkowe plany wzięły w łeb, więc żeby nie tracić okazji do wyjazdu, w piątek po powrocie szybko się spakowałem, przespałem całe cztery godziny i ruszyłem na południe.

W planach miałem przebiec się Orlą, jednak po drodze doszedłem do wniosku, że zrobię tylko odcinek Granaty-Krzyżne.
Niemały wpływ na tę decyzję miały pewne obserwacje i przemyślenia związane z wyglądem polskich szlaków.
Jak człowiek jest niewyspany, chyba ma większą zdolność przywiązywania nadmiernej wagi do szczegółów - moja żona nazywa tę przypadłość - czepianiem się.
Im częściej bywam w Tatrach, tym bardziej mam wrażenie, że na polu wprowadzania udogodnień dla turystów, ludzi odpowiedzialnych za stan szlaków w TPN-ie można by porównać do tych, którzy rzucają innym pod nogi kwiaty... ale doniczkowe.
Wybrukowanie szlaków drobnymi kamieniami zapewne jest łatwiejsze i prostsze w wykonaniu niż zabezpieczenie ich żwirem (nie chodzi mi o sypnięcie luźnymi kamykami, a o wykonanie porządnej nawierzchni żwirowej), jednak takie kocie łby (najwidoczniej kotów z różnych gatunków i w różnym wieku) powodują, że niedzielni turyści, albo klną na czym świat stoi, bo nie da się po nich przejść bezboleśnie w klapkach, trampkach, czy adidasach, albo wydeptują boki szlaków. W sumie nic takiego, ale jak rozumiem, wyznaczanie i utrzymanie szlaków ma za zadanie ograniczyć ruch turystyczny do ich przebiegu i szerokości.
Pewnie, tak jak moja małżonka, uznacie to za czepialstwo, i będziecie mieli pewnie rację. Jedno jest pewne, te szlaki dojściowe do dolin tatrzańskich, są straszne dla stóp w każdym rodzaju butów, może poza klasą D.
Głównie brak snu i trochę te durnowate kamienie, wystudziły moje zapędy do długich wędrówek.

Tak czy siak, jak już się przemęczyłem i dotarłem do Murowańca koło 7:00, to na szlaku aż do 10:30 spotkałem trzy osoby. Bez tłoku i "winogronek" na łańcuchach, Tatrzańskie szlaki są naprawdę piękne.


Reszta zdjęć i klipy filmowe z wypadu: GALERIA tym razem na ovi - serwer udostępniany przez Nokię, bez ograniczeń pojemności i - co najważniejsze - ovi nie rości sobie praw do przetrzymywanych na serwerze zdjęć. Niestety jeszcze się muszę z ovi dogadać w kwestii układania zdjęć w galerii i wyświetlania powiększonych zdjęć, żeby ładne i duże na bloga wstawiać ;)