Nigdy nie czułem potrzeby posiadania kubka termicznego. Zawsze był to dla mnie synonim kolejnego, nikomu niepotrzebnego gadżetu, który jest "niezbędny każdemu turyście".
Częściowo wpływ na takie odbieranie tych przedmiotów ma zapewne fakt, że nie pijam wrzątku - lub patrząc z innej strony - piję raczej letnią herbatę, a nie taką tuż po wlaniu do kubka :)
Niemniej ważne jest to, że klasyczny kubek termiczny ma zbyt mało zastosowań:
nie można w nim gotować (stawiając na palniku), nie trzyma temperatury tak długo jak termos, no i nie można włożyć go do plecaka jeśli jest w nim płyn, zwyczajnie przecieka spod przykrywki.
Muszę przyznać, że mimo całego sceptycyzmu zaskoczył mnie kubek Lifeventure.
Był to pierwszy szczelny kubek termiczny, z którym się spotkałem (potem widziałem jeszcze podobne robione przez SIGG).
No tak, ale - mam litrowy termos, stado kubków, w których mogę zagotować wodę, to po co mi jeszcze dodatkowe 300g (!) w plecaku?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta i wynika z mojego lenistwa i manii zmniejszania objętości a nie wagi - jest wygodny.
Na wypady jednodniowe nie zabieram termosu - bo jest duży i ciężki. Gorący płyn wlany do Nalgene i opatulony pokrowcem i kurtką z primaloftu, na mrozie stygnie w ciągu 1-2 godzin.
Dlatego wiążę duże nadzieje z używaniem tego kubka podczas zimowych (i nie tylko) krótkich wypadów, podczas długich wyjazdów dalej nie widzę specjalnego sensu jego użycia.
Latem jest szansa na wypicie zimnego napoju zamiast ciepłej lury nagrzanej w plecaku.
Kubek jest zrobiony ze stali nierdzewnej, w środku powleczony jest jakimś rodzajem lakieru, który wydaje się być zbliżony do teflonu czy innej powłoki antyadhezyjnej. Nakrętka składa się z dwóch części, obie posiadają gwint zewnętrzny - czyli część dolna wchodzi w kubek, część górna w dolną część nakrętki. Dlaczego taka skomplikowana konstrukcja? Otóż górna część kryje zawór odpowietrzający - dzięki niemu można łatwo odkręcić zassany kubek. Uwierzcie mi - to działa, z ciekawości zakręciłem tylko dolną część i żeby ją odkręcić potrzebowałbym chyba klucza francuskiego z długą rączką :)
Wewnętrzny gwint w kubku pozwala na wygodne picie bezpośrednio z niego. Brzeg kubka jest gładki i ładnie wykończony - lekko wyprofilowany.
Kubek jest oczywiście po zakręceniu szczelny, spokojnie można wrzucić go niedbale do plecaka i być spokojnym o inne rzeczy.
Póki co, miałem okazję tylko parę razy go użyć m.in. podróż z dobrą kawą z domu do pracy - wypita ze smakiem po dobrych trzech godzinach od wlania, gorąca czekolada - po dwóch godzinach ciągle parzyła usta.
Najbardziej byłem ciekaw czy nada się on do zrobienia ciepłego quasi-posiłku na szlaku - po ok. czterech godzinach od wyjścia, jadłem rozgrzewającą i zapychającą zupkę hau-hau.
Fakty
Posługując się średnio dokładnym, rtęciowym termometrem ciemniowym ustaliłem, że w temperaturze pokojowej, po pięciu godzinach od wlania, temperatura wody w kubku spadła do 61°C.
Temperatura początkowa 98°C
Więcej uwag wrzucę jak już trochę go poużywam, póki co sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
Jedyny minus, to początkowy "plastikowy" zapach. Błe!
6 dni temu
heh, moja litrowa Tatonka Hot&Cold Stuff waży ok. 530 gram - powiedzmy że półlitrowa będzie ważyła rzeczone 300 (nie mam jak sprawdzić) - po co wtedy się fatygowac kubkiem, który na bank ma gorszą termikę przy podobnej wadze?
OdpowiedzUsuńtaka moja refleksja ;)
pozdr, ludz
Masz rację, patrząc się od strony wagi.
OdpowiedzUsuńOd strony objętości i wygody używania, póki co podoba mi się koncepcja tego kubka - ale wiesz, że ja jestem gadżeciarzem :)
znaczy ja nie jestem przekonany do używania kubków, odkąd miałem Termite i nie był zbyt rewelacyjny. Po prostu wolę mieć termos i się nie przejmować 'czy jeszcze będzie ciepłe'. Z drugiej strony, fakt, że w termosie sobie zupki nie zrobię... ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń